Münsterländer – czarny wyżeł

Patrząc na jego sylwetkę, mam od razu przed oczami stare ryciny z wizerunkami psów, które wisiały w leśniczówce mojego dziadka. Były na nich psy, u których na pierwszy rzut oka człowiek dostrzegał dwie rzeczy: o wiele krótsze łapy przednie od tylnych oraz wysoko noszony ogon z pióropuszem sierści niczym dumna chorągiew. Ani jeden, ani też drugi szczegół nie jest aż tak bardzo widoczny u żadnej innej rasy psów myśliwskich i świadczy o bardzo starych korzeniach genetycznych, które wciąż kształtują te piękne czworonogi.

Szybki, sprawny, wytrzymały
Münsterländer jest psem dużym (osobnik ze zdjęć ważył 42 kg), ale przy tym bardzo szybkim i sprawnym, o co nigdy byśmy nie podejrzewali tak rosłego zwierzęcia. Jeśli tylko w łowisku zapewnimy mu wodę oraz możliwość schłodzenia i wytaplania choćby w błocie, to również jego wytrzymałość zadziwi niejednego. Szybkość chodów, doskonały wiatr oraz niezwykła stójka od razu klasyfikują opisywaną rasę do grupy wyżłów. Bardzo miękka, wręcz aksamitna okrywa włosowa dobrze zabezpiecza te psy przed czynnikami zewnętrznymi.

Jak bagienne trolle
Pisałem wcześniej, że münsterländer bardzo chętnie wchodzi do wody, lecz wcale nie jest to równoznaczne z lubianym i umiejętnym pływaniem. Jak u większości dużych psów, odwaga jest obszarem, nad którym musimy pracować, a to ona decyduje opływaniu. Pies, który trafił do mnie, oczywiście również chętnie do wody wchodził, lecz miał pecha. Na pierwszym spacerze zniknął mi z oczu na chwilę za kępą wikliny i pomimo nawoływań nie wracał. Kiedy spojrzałem na GPS, zauważyłem, że jest w jednym miejscu około 100 m od mnie. Wystraszyłem się nie na żarty i pędem ruszyłem zobaczyć, co się stało. Obraz, jaki ukazał się moim oczom, był tragikomiczny. Wielkie psisko chciało ugasić pragnienie i wbiegło na błotną łachę, którą odkryła opadająca woda Pilicy. Błoto było na tyle grząskie i lepkie, że pies bezradnie stał przyklejony brzuchem do podłoża niczym samochód terenowy z pyszałkowatym kierowcą myślącym, że może wjechać wszędzie. Sytuacja wcale nie była łatwa, pies szarpaniem mógł pogrążyć się całkowicie w bagnie. Na szczęście po kilkunastu minutach walki udało mi się go wyswobodzić i umazani błotem jak bagienne trolle wyszliśmyz potrzasku. Münsterländer po błotnym SPA wyglądał jak jeden z prezenterów telewizji śniadaniowej w obcisłej marynareczce rodem z młodszego brata i przykrótkich spodniach, a ja niczym jego partnerka w kiepsko zrobionym makijażu i kieszeniami wypchanymi błotem.
Ot, komedia.
Po tym wydarzeniu pies omijał szerokim łukiem wodę, pomimo że widać było, iż walczy z naturalną wrodzoną pasją, ale lęk bierze górę. Na szczęście po kilkunastu spacerach udało mi się go zniwelować. Najdziwniejsze było to, że chyba najlepszy psi pływak jakiego widziałem, czyli mój biały wyżeł niemiecki krótkowłosy, na prostym dystansie przegrywał wyraźnie wyścig z münsterländerem. Widać było, że długowłosy kolos ma zdecydowanie lepszą technikę niż nerwowy blondyn, który tracił energię wraz z szybkością. Największy zachwyt jednak wzbudza stójka…

Stójka doskonała
Kilka lat temu napisałem, że stójka u wyżła jest zaproszeniem wysłanym przez psa jego przewodnikowi do jednoczesnego przeżywania emocji związanych z polowaniem. Patrząc na stójkę, jaką prezentuje münsterländer, mam nieodparte wrażenie, że jest to wręcz zaproszenie do pięknego tańca z rozmaitymi figurami, pozami, mimiką kufy, a nawet wydawanymi dźwiękami. Ten pies nie tylko mnie zadziwił, człowieka, który widział naprawdę niejedno, ale wręcz zachwycił swoim zachowaniem przed strzałem. Oczywiście, bardzo wiele z tych zachowań było cechami wrodzonymi i z natury pięknymi. Po ich oszlifowaniu szkoleniowym stały się niezwykłym kompendium cech i umiejętności stanowiących jedną całość – doskonałego psa myśliwskiego.

Stróż i tropowiec
Opisując charakter owego czworonoga, nie można pominąć jego sporego talentu do stróżowania, nieufności do obcych – co wcale nie jest takie oczywiste u wyżłów, a także skłonności do pracy dolnym wiatrem na tropach zwierzyny grubej. Myślę, że kierunkowo wyszkolony przedstawiciel tej rasy dawałby sobie doskonale radę jako tropowiec. Oczywiście nie możemy oczekiwać od niego walki z dzikiem w młodniku czy kukurydzy, gdyż z powodu jego gabarytów wynik z góry jest znany, ale gdzieś w wysokim liściastym lesie mógłby bez problemu pracować. Poza odwagą, którą należy rozwijać i nad nią pracować, opisywany przeze mnie pies nie miał absolutnie odruchu aportu i noszenia przedmiotów w kufie. To był kolejny obszar, nad którym musiałem ciężko pracować, aby pies był także aporterem. Bardzo długo szło to opornie, ale cytując pana sędziego Didocha: ,,Pracuj, pracuj i jeszcze raz pracuj. A kiedyś przyjdzie dzień, że pies się przełamie i będziecie obaj wtedy szczęśliwi”. Tak też czyniłem i efekt pewnego dnia przyszedł niespodziewanie jak majowa burza.

Nie to ładne, co jest ładne…
Oczywiście, cokolwiek byśmy nie powiedzieli, to będzie zawsze kolejny wyżeł. Czy to szorstkowłosy, czy to gładkowłosy, czy to czeski, czy niemiecki. Kolejna odmiana… Więc po co ta cała perora? W zasadzie, to po nic. Moja babcia zawsze mawiała, że ,,Nie to ładne, co jest ładne, ale to, co się komu podoba”, a jeden z najlepszych sloganów pasujących do opisywanej sytuacji brzmi ,,Jeden lubi ogórki, drugi… ogrodnika córki”. Tak właśnie jest z münsterländerem. Ja jestem wciąż pod wrażeniem jego postawy w stójce, oddania przewodnikowi i umiejętności czytania zachcianek człowieka. A że trudny i napracować się trzeba? Cóż, w biznesie mówi się, że im trudniej, tym lepiej. Puentując ten artykuł, najchętniej powiedziałbym, że münsterländer jest po prostu dla ludzi ambitnych. Myśliwych z krwi i kości, którzy nie tylko strzelają, ale dbają o pracę psa przed strzałem. A ten pies to mistrz od takiej roboty.

Charyzmat informuje, że świadcząc usługi korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika, w szczególności z wykorzystaniem plików cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie.zamknij